Czytając ostatnio
artykuły dr Al`a Sears`a ( w ramach doszkalania się na temat mydeł
) znalazłam bardzo ciekawą informację o toaletowych środkach
antybakteryjnych. Przyznam, że kilka lat temu będąc za granicą
też używałam ich np. w postaci mydła antybakteryjnego, bądź
chusteczek zwilżających ręce w czasie podróży. Myślałam, że
to kolejne „dobrodziejstwo naszej cywilizacji”. Tymczasem Al
Sears zdecydowanie każe tego unikać, ponieważ niszczą one
naturalną barierę ochronną na skórze, a poza tym to, że jesteśmy
„wystawieni” na działanie bakterii wzmacnia nasz system
odpornościowy. Al Sears powołuje się na badania opublikowane w
„Proceedings of the Royal Society”, w których stwierdza się, iż
nasze codzienne „narażenie” na kontakt z bakteriami obniża
poziom CRP( białko ostrej fazy ). Podwyższony poziom stężenia
tego białka świadczy o stanie zapalnym w organiźmie, a to z kolei
może skutkować podwyższonym poziomem krwi, chorobą serca, bądź
cukrzycą.
Cóż więc robić?
Unikać wszelkich kosmetyków, w składzie których pojawi się słowo
„antybakteryjne”. Do mycia rąk używać zwykłego mydła - oczywiście naturalnego i wody.
Maria
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz