Social Icons

facebook

czwartek, 29 sierpnia 2013

Melisa! Czyli, jak ją pić, żeby przyniosła upragnione rezultaty




Odkąd sięgam pamięcią, zawsze jeśli pojawiał się w moim życiu czas, kiedy trzeba było poprosić o pomoc Matkę Naturę, żeby pomogła ukoić nerwy, sięgałam po melisę. Przeważnie były to herbatki ekspresowe, które najprawdopodobniej nie otrzymałyby Nagrody Nobla, za pomoc ludzkość w walce z nerwami, bo jak pisze autor artykułu, który chcę Wam polecić „Po analizie farmakognostycznej paru torebek fix melisa znanych producentów byłem rozgoryczony. Sproszkowali surowiec na amen, uzyskując pył, oczywiście najwartościowszy olejek eteryczny uleciał w powietrze podczas mielenia ziela”. Czytamy dalej „Olejek eteryczny znajduje się we włoskach gruczołowych melisy. Włoski z olejkiem szybko obłamują się, a po otwarciu uwalniają olejek, dlatego surowiec nie może być zbytnio ocierany, mielony, przeładowywany, a już na pewno nie suszony w temperaturze wyższej niż 35 stopni Celsjusza”.  Autor tegoż artykułu, wyjaśnia dlaczego melisa rzadko działa uspokajająco. Mała zawartość olejku eterycznego sprawia, że napar z melisy nie pozwala nam się wyciszyć. Ja niestety należę do nerwusów, więc melisa jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem ;) Moja kochana mama kupiła dla mnie melisę, ususzyła, a ja od wczoraj zaczęłam ją pić. Muszę Wam powiedzieć, że smak takiej prawdziwej melisy (gorzkawo-cytrynowy) jest nieporównywalny ze smakiem herbaty ekspresowej. Zobaczymy, czy picie takiego naparu zdziała cuda i stanę się oazą spokoju ;) Jak tylko zaobserwuję u siebie zmiany, zaraz dam Wam znać :) Podsyłam artykuł do przeczytania: http://rozanski.li/?p=5%20%20melisa

Ania

wtorek, 27 sierpnia 2013

RESWERATROL – przełomowe odkrycie Radykalny środek w walce ze starzeniem się skóry


rdest japoński
Nagroda Nobla  w grudniu 2009 roku w dziadzinie medycyny i fizjologii została przyznana za odkrycie działania enzymu telomeraza na telomery. Zbadano w jaki sposób, chromosom   (chromosomy to najważniejszy składnik jądra komórki roślinnej i zwierzęcej, tworzony przez cząsteczki DNA, RNA i białka ) jest chroniony przez telomer i enzym telomeraza. Pozwólcie mi wyjaśnić, co to jest telomer i telomeraza. Telomer to fragment powtarzającego się łańcucha DNA na końcu chromosomów. Za każdym razem, kiedy komórki się dzielą ( a dzielą się wielokrotnie w ciągu naszego życia) telomer staje się coraz krótszy, aż w końcu zanika, a komórka umiera. Stąd komórki z krótszym telomerem są słabsze i ulegają procesowi starzenia, a z nimi cały nasz organizm. Tak więc sekret jak powstrzymać komórki przed starzeniem, to utrzymanie pierwotnej długości telomeru. Telomery są więc czymś w rodzaju wstrzymywaczy czasu dla naszego DNA.
Jest słusznym zadać sobie pytanie: w jaki sposób możemy utrzymać właściwą długość telomerów lub nawet  je przedłużyć? Zgodnie z tym, o czym mówiliśmy wcześniej, kiedy uda nam się utrzymać taką samą długość telomerów możemy powstrzymać proces starzenia, a jeśli będziemy przedłużać je, możemy odwrócić proces starzenia nawet o 30%. W komórce długość telomeru jest kontrolowana przez obecność enzymu- telomeraza. Ilość tego enzymu   ulega niestety zmniejszeniu w ciągu naszego życia.
Naukowcy zaczęli więc poszukiwać czegoś, co będzie aktywować produkcję telomerazy, a tym samym spowoduje zatrzymanie skracania się telomerów. Firma Geron odkryła enzym TA-65, który jest aktywatorem telomerazy. Dokładniej mówiąc enzym TA-65 uruchamia gen, który aktywuje enzym-telomeraza. Oryginalny TA-65 jest opatentowany, bardzo kosztowny i trudny do uzyskania w obecnym czasie. Prowadzonych jest stąd wiele badań w środowiskach naukowych w celu poszukiwania środka o podobnym działaniu.
Odkryto, że RESWERATROL potrafi aktywować enzym telomeraza, który odbudowuje telomery.

piątek, 23 sierpnia 2013

Tonik z nagietka i czarnego bzu



Dziś chciałabym podzielić się z Wami świetnym przepisem na tonik do twarzy, który odmładza. Co prawda nie wiem, czy ubyło mi lat od czasu, kiedy go używam, ale muszę przyznać, że jest naprawdę bardzo dobry. Stosuję go codziennie już od jakiegoś czasu i moja tłusta cera zdecydowanie go akceptuje ;)  

Przepis: 2-3 łyżki suszonych płatków nagietka i 1 łyżkę suszonych kwiatków bzu czarnego zalewamy niepełną szklanką czystej, niezbyt mocnej wódki. Przygotowaną przez nas miksturę trzymamy przez dwa tygodnie w szczelnym słoiku i często nim potrząsamy. Kiedy tonik jest już gotowy odcedzamy go przez czystą gazę, wyciskamy zioła i zlewamy do butelek. Ja trzymam mój cudowny eliksir młodości w butelce z ciemnego szkła, dokładnie takiej, jak na załączonym zdjęciu. Jeśli okaże się, że tonik będzie dla Was zbyt mocny możecie go rozcieńczyć dodając nieco wody przegotowanej bądź destylowanej, którą można zakupić w aptece.

Działanie: tonik pojędrnia skórę twarzy, dezynfekuje ją oraz chroni przed podrażnieniami. Stosuje się go po umyciu twarzy i szyi.

Ania

środa, 21 sierpnia 2013

Marchewka-naturalny filtr przeciwsłoneczny



Lato się jeszcze nie skończyło, więc przed nami  długie godziny leżenia na ciepłym słoneczku :). Zawsze nas ostrzegano, że przed wyjściem na plażę trzeba nasmarować się kremem z filtrem. Ja zawsze przestrzegałam zaleceń ;) Wszystko zmieniło się, gdy zaczęłam czytać artykuły o działaniu promieni słonecznych i filtrów. Słońce, czy filtry ? Co jest tak naprawdę dla nas bezpieczniejsze? Wiem, że ostatnio pisałyśmy o działaniu słońca i szkodliwości filtrów przeciwsłonecznych, ale myślę, że artykuł, który znalazłam na hoga.pl warto przeczytać. Znajdziemy tu również ciekawe informacje o naturalnym filtrze słonecznym, którym jest marchewka. Myślę, że krótki cytat o cudownym działaniu marchewki jeszcze bardziej zachęci Was do lektury: " Na szczęście jest filtr przeciwsłoneczny, który na pewno nam nie zaszkodzi. Bezpieczny, tani i zdrowy. Można go znaleźć nie w aptece, ale w każdym warzywniaku – jest to pospolita marchewka. Zawarty w niej beta-karoten odkłada się w skórze, nadając jej z czasem złotawy odcień. Ten marchewkowy koloryt staje się naturalnym filtrem pochłaniającym promieniowanie UV. Przy okazji jest silnym przeciwutleniaczem i wyłapując wolne rodniki, zabezpiecza skórę przed fotostarzeniem się. Ponadto sprawia, że po powrocie z wakacji znaczniej dłużej utrzymuje się piękna, delikatna opalenizna". Link do artykułu: http://hoga.pl/wiedza/Filtr-grozniejszy-od-slonca/

Ania

piątek, 16 sierpnia 2013

Nie bójmy się słońca!!!


Ponieważ mamy jeszcze słoneczne lato i prognozy na najbliższe tygodnie są bardzo optymistyczne, postanowiłam przekazać Wam garść informacji, które może niektórych zaskoczą.
Ileż to razy spacer w piękny słoneczny dzień wprawił nas w doskonały humor?
Obecność słońca nie tylko wyraźnie poprawia nastrój, ale pomaga też w obniżeniu ciśnienia krwi, poziomu cholesterolu i cukru, naprawia  system immunologiczny, reguluje ciężar ciała, leczy  przewlekłe stany chorobowe, chroni przed wieloma chorobami nowotworowymi, słowem uzdrawia nasze ciało i ducha.
Prowadzone od wielu lat badania kliniczne, udowodniły, że promienie słoneczne hamują rozwój 17 różnych rodzajów raka. Natomiast brak słońca powoduje rozwój choroby nowotworowej, depresji czy choroby serca.
Rozliczne badania dokonane w Australii i Wielkiej Brytanii, a opisane w renomowanych czasopismach medycznych ( The Lancet, International Journal of Cancer, Journal of the National Cancer Institute ) udowadniają, że zachorowanie na raka skóry ( w tym groźnego czerniaka) jest o wiele mniejsze u ludzi przebywających stale na słońcu niż na przykład u pracowników biurowych. Zachorowanie na raka skóry zwiększa się też u osób przebywających w otoczeniu światła fluorescencyjnego.
Wiele badań  dowiodło, że wbrew powszechnemu przekonaniu, mocna opalenizna szczególnie dzieci i młodzież, jest ochroną przed czerniakiem.
Słońce przyczynia się do wytworzenia w naszym organizmie pod wpływem promieni UV witaminy D, która chroni przed  różnymi chorobami.
Przebywanie z kolei przez wiele godzin w zamkniętych pomieszczeniach powoduje spadek witaminy D i jak zauważyli lekarze prowadzi to do  wzrostu zachorowań na raka, cukrzycę i choroby serca.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Wspaniałe właściwości siemienia lnianego


Chcę się z Wami podzielić moim doświadczeniem , którego bohaterem jest siemię lniane.
Jestem pewna, że każdy poznał już jego wielorakie działanie. Możemy stosować go wewnętrznie i zewnętrznie. Nasiona lnu bogate są w witaminę F, witaminy z grupy B, błonnik, wielonienasycone kwasy tłuszczowe oraz wapń, magnez, cynk i żelazo.
Ponieważ od kilku lat dokucza mi, z różną intensywnością trądzik różowaty, próbowałam różnych środków, aby złagodzić ten dokuczliwy stan. I dopiero  zastosowanie zawiesiny powstałej z zaparzania mielonego siemienia lnianego dało mojej cerze ukojenie. Myję nim twarz rano i wieczorem ( nie używam mydła ). Po kilku miesiącach stosowania skóra na twarzy ( mam suchą cerę ) stała się bardziej elastyczna i rozjaśniona. Ponadto zauważyłam, że od czasu kiedy przemywam siemieniem lnianym okolice oczu nie muszę używać kremu pod oczy, bo skóra w tym miejscu jest elastyczna. POLECAM!


Maria

niedziela, 4 sierpnia 2013

Mycie twarzy

Mleczko do demakijażu : rumianek + mleko
Na jednym z blogów znalazłam bardzo ciekawy przepis na mleczko do demakijażu. Polecane jest dla cery suchej. Pierwszy raz gdy je zrobiłam miałam pewne obawy, bo pamiętałam z czasów jak byłam nastolatką, że rumianek mnie uczulał. Niestety nie miałam w domu bzu, z którego robi się mleczko do mojej cery ( tłustej), więc zaryzykowałam, tym bardziej, że nie zaopatrzyłam się w sklepie w żadne mleczko do demakijażu. Okazało się, że uczulenie na rumianek minęło z wiekiem;). Rumianek kojąco wpływa na skórę twarzy, a połączony z mlekiem zmywa cały makijaż. Zdecydowanie polecam!


Przepis: Mieszamy ze sobą 2 łyżki mleka i 2 łyżki naparu z rumianku. Dla osób z tłustą cerą zamiast rumianku napar z czarnego bzu. Waciki zanurzamy w roztworze i przemywamy nimi twarz. Mleczko usuwa zanieczyszczenia, które nagromadziły się podczas całego dnia + ma właściwości nawilżające i kojące. Jeśli chodzi o proporcje, to dla mnie zdecydowanie wystarcza 1 łyżka mleka i 1 łyżka rumianku, ale to trzeba samemu wypróbować. Proporcje zależą od tego, ile ma się makijażu na twarzy :)
 Ania

Jak poznanie procesów zachodzących w komórkach pomogło mi docenić wartościowe odżywianie i kosmetyki naturalne



Nasze ciało to nie jest martwy pojemnik, do którego można bez żadnych konsekwencji wrzucić jakikolwiek napotkany przez nas w ciągu każdego dnia  produkt spożywczy, będąc przy tym przekonanym, że zaspokajając głód lub sprawiając sobie kulinarną przyjemność wyświadczamy swojemu organizmowi przysługę. Nic bardziej mylnego. Podobnie rzecz ma się z kosmetykami. Darząc nasze ciało różnorodnymi preparatami kosmetycznymi staramy się poprawić stan naszej skóry, włosów i paznokci, a polewając się wonnościami stajemy się przyjemnie pachnącym obiektem w przestrzeni. Ale czy zastanawialiście się kiedyś co dalej dzieje się z pokarmem, który zjadamy i  kosmetykami, które sobie aplikujemy? Czy postępując w ten sposób rzeczywiście dbamy o siebie? Czy może przyczyniamy się do tego, że w i tak zatrutym już świecie sami coraz skuteczniej niszczymy swój organizm.
Wyobraźmy sobie dom zbudowany z kiepskiej jakości materiałów i wyposażony w sprzęt  niskiej jakości. Owszem uda nam się taki dom zbudować, ale po jakimś czasie kolejne jego elementy będą się psuły, urządzenia odmawiały posłuszeństwa, a jego ogólny wygląd przestanie szybko być atrakcyjny.

Masło shea (Karite)





Karite można stosować jako balsam do ciała, gdyż rozpuszcza się pod wpływem ciepła jakie wydzielane jest podczas wcierania go. Skóra po jego zastosowaniu jest przez chwilę tłusta, ale nie martwcie się, gdyż Karite szybko się wchłania :). Ponadto masło shea jest bogate w witaminy A ( odmładza skórę, ujędrnia, rozjaśnia i regeneruje naskórek) i E ( chroni skórę przed utratą wody, poprawia elastyczność i miękość naskórka, utrudnia przenikanie do skóry substancji drażniących), które sprawiają, że skóra po jego zastosowaniu jest gładka i dobrze nawilżona. Świetnie regeneruje mocno spierzchniętą skórę dłoni. Zawiera również witaminę F, która pomaga w rozluźnieniu i rozgrzaniu napiętych mięśni. Bardzo ważną informacją jest to, że masło shea nie powoduje alergii, więc można je śmiało stosować. Karite jest również naturalnym filtrem słonecznym, lecz o niewysokim stopniu powstrzymywania promieniowania ultrafioletowego. Jeżeli chodzi o kremy z filtrem UV, to wrzucę bardzo ciekawy artykuł odnośnie marchewki ;) Sami się przekonacie co ma wspólnego marchewka z opalaniem J. Jeśli chodzi o masło shea to mogę polecić z czystym sumieniem. Stosuję go codziennie jako balsam, krem do rąk i stóp. Zaczęły się wakacje, więc przyjemniej pokazuje się bose stopy, gdy pięty są zadbane. Polecam najpierw zastosować pumeks do stóp , a następnie posmarować je masłem shea. Zauważyłam również, że wypływa kojąco i regeneruje naskórek po goleniu nóg. Karite jest naprawdę bardzo dobrym produktem o szerokim spektrum zastosowania!

Ania