Muszę się podzielić moim niedawnym odkryciem….. Ale zanim do tego dojdę, to w krótkich słowach wrócę do przeszłości.
Zawsze, nawet jako młoda dziewczyna miałam kłopot z cerą, bo
była sucha i bardzo wrażliwa. Pamiętam, że często oddawałam mojej mamie krem kupiony
dla siebie, bo po pierwszy użyciu twarz zaczynała mnie „ palić”. Kilka lat temu
zaczęłam chorować na trądzik różowaty. Każdy kto tego doświadczył wie, że dolegliwości
powracają w słabszej lub mocniejszej postaci. Od czasu, kiedy staram się unikać
drogeryjnych kosmetyków, zaczęłam próbować różnych naturalnych toników.
Stosowałam ziołowe napary z nagietka, rumianku z lipą, pietruszki, ale dla
mojej cery nie były zbyt korzystne. W ubiegłym tygodniu zaparzyłam lawendę ( 1
łyżkę suszonych kwiatów lawendy zalać gorącą wodą- ¼ szklanki, choć można
zmniejszyć ilość) ot tak, żeby spróbować. Efekt był rewelacyjny. Po każdym
myciu ( do tego używam siemię lniane) przemywam twarz, szyję i dekolt naparem z lawendy. Działa bardzo kojąco na
moją skórę. W ten sposób ją nawilżam i
nie czuję, żadnego nieprzyjemnego „palenia”. Zauważyłam również, że już
po kilku dniach skóra na szyi i dekolcie stała się bardziej jędrna.
Takie zabiegi powtarzam kilka razy dziennie. Naczynie z
naparem trzymam w lodówce. Warto spróbować!
Maria
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz