Odkąd sięgam pamięcią, zawsze jeśli pojawiał się w moim życiu czas, kiedy trzeba było poprosić o pomoc Matkę Naturę, żeby pomogła ukoić nerwy, sięgałam po melisę. Przeważnie były to herbatki ekspresowe, które najprawdopodobniej nie otrzymałyby Nagrody Nobla, za pomoc ludzkość w walce z nerwami, bo jak pisze autor artykułu, który chcę Wam polecić „Po analizie farmakognostycznej paru torebek fix melisa znanych producentów byłem rozgoryczony. Sproszkowali surowiec na amen, uzyskując pył, oczywiście najwartościowszy olejek eteryczny uleciał w powietrze podczas mielenia ziela”. Czytamy dalej „Olejek eteryczny znajduje się we włoskach gruczołowych melisy. Włoski z olejkiem szybko obłamują się, a po otwarciu uwalniają olejek, dlatego surowiec nie może być zbytnio ocierany, mielony, przeładowywany, a już na pewno nie suszony w temperaturze wyższej niż 35 stopni Celsjusza”. Autor tegoż artykułu, wyjaśnia dlaczego melisa rzadko działa uspokajająco. Mała zawartość olejku eterycznego sprawia, że napar z melisy nie pozwala nam się wyciszyć. Ja niestety należę do nerwusów, więc melisa jest dla mnie najlepszym rozwiązaniem ;) Moja kochana mama kupiła dla mnie melisę, ususzyła, a ja od wczoraj zaczęłam ją pić. Muszę Wam powiedzieć, że smak takiej prawdziwej melisy (gorzkawo-cytrynowy) jest nieporównywalny ze smakiem herbaty ekspresowej. Zobaczymy, czy picie takiego naparu zdziała cuda i stanę się oazą spokoju ;) Jak tylko zaobserwuję u siebie zmiany, zaraz dam Wam znać :) Podsyłam artykuł do przeczytania: http://rozanski.li/?p=5%20%20melisa
Ania